To była domowa impreza. Martyna K. (+20 l.) i jej siostra Milena (+19 l.), mieszkanki Wilcząt na Warmii, zaprosiły na nią trzech przyjaciół z okolicznych wiosek. Musiało być wesoło, bo chociaż dziewczyny miały wcześnie wstać, aby na czas zdążyć do szkoły w Pasłęku, nie przerywały zabawy. Dopiero około drugiej w nocy doszły do wniosku, że pora kończyć, i zaproponowały, że odwiozą chłopców autem mamy.
Czy towarzystwo było trzeźwe? Tego jeszcze nie wiadomo, ale nie można wykluczyć, że młodzi ludzie jednak coś pili. To ustali dopiero sekcja zwłok. Pewne jest natomiast, że zarówno Martyna, jaki i jej młodsza siostra nie były doświadczonymi kierowcami. Pierwsza miała prawo jazdy od dwóch lat, druga od roku. - Ale ja myślę, że za kierownicą usiadła Martyna. Bo to ona najczęściej jeździła tym autem - mówi Kasia (20 l.), szkolna koleżanka dziewczyny.
Była godz. 2.30, środek mroźnej nocy, gdy towarzystwo wyruszyło w drogę. Ujechali zaledwie 500 metrów, gdy na oblodzonej drodze auto zaczęło tańczyć. Niestety, był to taniec śmierci, bo po chwili pojazd z ogromną siłą uderzył w drzewo i stanął w płomieniach. Zakleszczeni w aucie młodzi ludzie spłonęli żywcem.
Jechali brawurowo? - Zapewne zbyt szybko, a warunki na drodze były fatalne - mówi Krzysztof Wasyńczuk z KWP w Olsztynie.
Czytaj: Tragiczny wypadek w Kamieniu Pomorskim. ZGINĘŁY dwie nastolatki