Feralnego dnia Agnieszka W. z narzeczonym Krzysztofem mieli chrapkę na pyszną karkówkę i kiełbaski. Wszystko mieli przygotowane: grill, węgiel, podpałkę, no i oczywiście mięso. Wybrali się na ogródek działkowy rodziców Agnieszki. - Kiedy robiło się ciepło, uwielbiali tam siedzieć przy grillu - zdradza Jerzy W., ojciec kobiety i wspomina, jak córka cieszyła się, że mają z narzeczonym gdzie pojechać i biesiadować. - Nikt nie przypuszczał, że ten wyjazd może się skończyć tragedią - mówi pan Jerzy, a głos grzęźnie mu w gardle. Na działce wszystko szło zgodnie z planem. Agnieszka przyprawiła mięso, Krzysztof pilnował żaru. W końcu na ruszt trafiły ich ulubione przysmaki. Warto było czekać na skwierczące na ogniu mięso. Grillowa uczta była pierwszorzędna. Po kolacji na świeżym powietrzu para postanowiła pójść spać do altany. Niestety, do domku wciągnęli też grill! Ta decyzja okazała się brzemienna w skutkach, bo węgiel drzewny jeszcze się żarzył. Agnieszka i Krzysztof zasnęli... - Rano próbowaliśmy się do nich dodzwonić, a gdy nie odbierali telefonów, pojechaliśmy na działkę - opowiada pan Jerzy. Gdy weszli do altany, na pomoc dla Agnieszki było już za późno. Zabił ją czad. Krzysztof jeszcze oddychał. Trafił do szpitala, jego życiu już nic nie zagraża.
- Wykluczyliśmy udział w zdarzeniu osób trzecich - informuje Marek Kasprzak z Prokuratury Okręgowej w Koninie. Ojciec zmarłej Agnieszki ociera łzy. - Niech to będzie przestroga dla innych - mówi ze smutkiem.
Zobacz także: Trzebiatów: Mama zasłabła przez czad. Uratował ją 8-letni synek