Tragiczne skutki NAWAŁNIC. Mieszkaniec wsi Kołodziąż: Burza zabiła mi żonę

2011-07-22 4:15

Nic nie zapowiadało horroru, który wydarzył się wczoraj w niewielkiej wsi Kołodziąż pod Węgrowem (Mazowieckie). Nawałnica uderzyła znienacka. Zniszczyła budynki, zabiła kobietę, która z mężem i dwójką małych dzieci przyjechała tu do rodziny na wakacje.

Zbliżał się wieczór. Ludzie byli zajęci obrządkiem i przygotowywaniem kolacji. Nagle zrobiło się ciemno. Czarne chmury pędziły na wieś. Narastało wycie wiatru. Drzewa gięły się do ziemi, trzaskały złamane. Mieszkańcy wioski ruszyli ratować dobytek.

Dorota K. (+ 33 l.) wybiegła z domu, by wszystko pozamykać przed nasilającym się huraganem. Kiedy była na podwórku, trąba powietrzna zerwała fragment dachu. Blacha i drewniane belki wirowały w powietrzu. Spadły na bezradną kobietę. Powaliły ją na ziemię. Zmarła, nim na miejsce przyjechała karetka.

Wichury szalały na Mazowszu


Ratownicy przedzierali się do Kołodziąża ponad półtorej godziny, bo drogi zawalały powalone drzewa. Mąż Doroty K. stoi wpatrzony w miejsce, w którym zginęła jego ukochana żona. - Dlaczego? Jak teraz będziemy bez niej żyć? - pyta ze łzami w oczach.

Nawałnice przetoczyły się przez cały kraj. Strażacy interweniowali ponad 3,5 tys. razy. Rannych zostało 5 osób, w tym 8-latek, na którego spadł słup przystankowy. Na Mazowszu wichura zerwała 66 dachów, w całej Polsce 180. Wzbierają rzeki, zagrożenie powodzią pojawiło się m.in. w Bogatyni. Na szczęście ma być lepiej.

- W piątek burze będą stopniowo zanikać - mówi Tomasz Glabus (51 l.) z Biura Prognoz Aura w Poznaniu. - Lipiec zawsze jest burzowy, ale te zjawiska są coraz silniejsze. Sami jesteśmy temu winni, bo na świecie jest coraz bardziej brudno i ciepło - dodaje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki