Pani Ewa pracowała jako ekspedientka w sklepie w pobliskim Rajgrodzie. Feralnego dnia rano odwiozła swojego 15-letniego syna Dawida do szkoły. A potem... niepodziewanie odwiedziła kilka swoich koleżanek. Chciała się z nimi zobaczyć, jakby przeczuwała, że to ostatnia szansa, by się z nimi pożegnać.
Było kilka minut przed godziną 9.00, gdy Ewa Dzierżyk ruszyła swoim fiatem cinquecento do pracy. Na prostym odcinku krajowej szosy nr 61, w okolicach wsi Barszcze, pędzący z przeciwka opel na litewskich numerach rejestracyjnych nagle zjechał na pas jezdni, którym jechała 36-latka. Wszystko działo się zbyt szybko, aby kobieta mogła się ratować ucieczką na pobocze.
Nawet gdyby próbowała, taki manewr uniemożliwiłaby zamontowana w tym miejscu bariera ochronna. Doszło do czołowego zderzenia. Fiat na skutek uderzenia przewrócił się na bok i stanął w płomieniach. Ewa Dzierżyk zginęła na miejscu. Kierujący oplem 25-letni Litwin wyszedł z wypadku bez poważniejszych obrażeń.
- Czułam, że coś jest nie tak. Już o godz. 9.17 wysłałam do niej esemsa, potem dzwoniłam, ale nie odbierała. Jestem załamana - rozpacza matka zmarłej, Mieczysława. - W tym miejscu było już tyle wypadków. Cała droga usłana jest krzyżami. Chyba coś z tym miejscem jest nie tak - zastanawia się ojciec kobiety, Wiesław Pieńczykowski (64 l.).
Przyczyny wypadku bada policja z Augustowa. Mundurowi apelują do osób, które były świadkami tragedii, o kontakt z Komendą Powiatową Policji w Augustowie przy ul. Brzostowskiego 6 lub pod nr. tel. 87 643-93-33.