Z Turcji do Warszawy przylecieli samolotem. Wsiedli do opla, który przed tygodniem zostawili na parkingu nieopodal lotniska. Za kierownicą usiadł pan Artur, żona obok niego, a z tyłu Bartek. Ruszyli w drogę do Siedlec. Wspominali zapewne dni spędzone na słonecznej plaży, planowali, co zrobią po powrocie do domu. W Marysinie nagle przed ich autem pojawił się tir. Zmiażdżył przód opla, wbił go w metalową barierkę na poboczu drogi. Rodzina została zakleszczona wewnątrz rozbitego auta. Na miejscu zginęli Artur K. i jego syn Bartek. Pani Katarzyna została ciężko ranna.
Zobacz: Tragiczny wypadek w Rogoźnie. Mateusz N. powinien odpowiadać za zabójstwo!
Według wstępnych ustaleń kierowca tira zasnął za kierownicą. Jadąc w kierunku Warszawy, zjechał na przeciwległy pas ruchu, staranował osobowy samochód. Na jezdni nie było nawet śladów hamowania.
- Ustalamy wszelkie okoliczności zdarzenia. Dopiero po wydaniu opinii przez biegłych będziemy mogli dokładnie odtworzyć przebieg wypadku - mówi podkom. Daniel Niezdropa z policji w Mińsku Mazowieckim.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail