Wszystko przez koszmarną pogodę, która zamieniła okoliczne lasy w groźne bagniska. Gdy traktor Tomka ugrzązł w błocie i mężczyzna starał się wyjechać, maszyna wywróciła się, miażdżąc go pod sobą.
Patrz też: Ścinał drzewo, zabił go prąd
22-letni Tomek ze wsi Olendy (podlaskie) dopiero rozpoczynał życie. Był najmłodszym z pięciorga swojego rodzeństwa i ulubieńcem całej rodziny. Skończył liceum, odbył służbę wojskową i zarabiał wraz z ojcem i braćmi przy wycince lasu. Mężczyźni zwozili ścięte pnie drzew z wyrębu w okolicach wsi Wyliny Ruś. Po ostatnich roztopach wjazd do lasu był niezwykle trudny i niebezpieczny, a koła traktora służącego do transportu drewna nieustannie grzęzły w głębokim błocie. W pewnej chwili prowadzony przez Tomasza ciągnik ugrzązł w błocie na dobre. Wszelkie próby wydostania maszyny z pułapki spełzały na niczym, a traktor zapadał się coraz bardziej w rozmokniętej ziemi.
Pracujący w lesie mężczyźni podłożyli pod koła ciągnika drewniane bele, a Tomasz ponownie zasiadł za kierownicą. Wcisnął sprzęgło, wrzucił bieg i dodał gazu. Silnik zawył, ale traktor ani drgnął i nadal tkwił w miejscu. 22-latek ponowił próbę i wtedy doszło do tragedii. Potężna maszyna, niczym dziecięca zabawka, w jednej chwili przekoziołkowała do tyłu i upadła kołami do góry. Młody traktorzysta nie miał szans - zginął na miejscu w kompletnie zmiażdżonej kabinie traktora.
- Przed wyjazdem do pracy zażartował, że ostatni raz jedzie w te błota - opowiada zrozpaczona matka 22-latka, Danuta (50 l.). - A pracował dopiero czwarty dzień... - dodaje kobieta, zalewając się łzami. Przyczyny wypadku bada podlaska policja.