12-letnia Oliwia wyszła z domu w Nowy Rok około godziny 17.20. Poszła na spacer ze schorowanym psem Czitą z mieszkania przy ul. Batorego we Wrzeszczu. Dziewczynka miała na sobie czarną kurtkę z różowymi wstawkami, ciemne jeansy z zamkami przy kostkach oraz czarne buty z ćwiekami.
- Standardowo jak przy każdym tego typu zdarzeniu, zostanie sprawdzony monitoring oraz przesłuchani świadkowie. Sprawdzono już także wszystkie miejsca, gdzie mogłaby przebywać dziewczyna - powiedziała Aleksandra Siewert, rzecznik KMP w Gdańsku.
Jak podaje portal trojmiasto.gazeta.pl, dziewczynka miała wcześniej problemy. Wpadła w złe towarzystwo i brała udział w terapii. Już kilka razy uciekała z domu i z ośrodka opiekuńczego. Tym razem matka dziewczynki, pani Bożena Kropidlowska jest przekonana, że coś jest naprawdę nie tak, a zaginięcie dziewczynki jest inne niż zwykle: - Gdyby chciała uciec z domu tak jak robiła to do tej pory, to nie brałaby ze sobą schorowanego, ledwo chodzącego psa. To byłby dla niej niepotrzebny balast i dla każdego patrolu policji stałaby się bardzo dobrze widoczna. Tymczasem usłyszeliśmy, że status zaginionej może utrzymać dopiero po miesiącu, a jej ucieczce - ze względu na poprzednie tego typu zdarzenia - nadano dopiero trzecią, najniższą kategorię. Dlatego postanowiliśmy szukać jej na własną rękę. Ona naprawdę nie miała podstaw, by uciec z domu - powiedziała pani Bożena.
Zobacz też: Dramatyczne wyznania rodziny chłopców z Mokobodód. Trudno w to uwierzyć, pochowam własne wnuki