Jak pisze gazeta, biegli, którzy na przełomie września i października 2010 roku byli w Smoleńsku, posługiwali się najwyższej klasy specjalistycznym sprzętem, m.in. przenośnymi detektorami IMS. Wyniki przeprowadzonych analiz były jednoznaczne: wykryto bardzo silne stężenie substancji wchodzących w skład trotylu, nitrogliceryny oraz innych materiałów wybuchowych.
"Gazeta Polska Codziennie" podaje również, że do badań zostały też pobrane próbki gleby z powierzchni oraz z głębokości do około 2 metrów.
Z dokumentów, na które powołuje się gazeta, oraz z relacji osób, które znają szczegóły pobytu w Smoleńsku polskich ekspertów, wynika, że podczas badań byli obecni przedstawiciele strony rosyjskiej. Wszystkie próbki były pobierane w dwóch kompletach – jeden dla strony polskiej, drugi dla strony rosyjskiej. - Próbki te znajdują się obecnie w Rosji. Są zaplombowane, a Rosjanie nie mają do nich dostępu. Prokuratura czeka na ich przekazanie - oświadczył Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej.