Pirotechnicy z Biura Ochrony Rządu bardzo dokładnie sprawdzili samolot rządowy przed jego wylotem z Polski 10 kwietnia 2010 roku. Nie ma mowy, by znajdowały się w nim jakiekolwiek ładunki wybuchowe!
– Samolot został bardzo dokładnie sprawdzony przez ekipę ze specjalistycznym sprzętem i psem, skontrolowano także wszystkie przejścia i halę odlotów, czyli miejsca, gdzie miała poruszać się delegacja – mówi w rozmowie z FAKTEM Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR.
Pirotechnicy sprawdzali samolot od godziny 3.15 do 6.15 nad ranem. Używali specjalistycznego sprzętu, rentgena, a także... psa!
Wykorzystanie czworonoga to zawsze dobry pomysł - kiedyś już pies odkrył ślady materiałów wybuchowych w samolocie, którym miał lecieć premier we wrześniu 2010 roku. Jak się okazało - materiały wybuchowe pochodziły wtedy od żołnierzy! Parę dni przed lotem premiera samolotem podróżowali polscy żołnierze zajmujący się materiałami wybuchowymi!