Przypomnijmy - Po raz ostatni, Anna, Dominika, Klaudia oraz ich dwaj koledzy, Sławomir i Bogusław, byli widziani 25 grudnia. Jednak dopiero 27 grudnia oficjalnie zaginionych znajomych zaczęła szukać policja oraz straż pożarna. Prawda okazała się być przerażająca: samochód z pięcioma ciałami odnaleziono w piątek, 29 grudnia. Ze wstępnych ustaleń wynika, że cała piątka zginęła w wyniku utopienia. Ich pogrzeby odbyły się w zeszłym tygodniu w Tryńczy.
O akcji poszukiwawczej opowiedział jeden ze strażaków, który pracował od samego początku na miejscu wypadku. - Bardzo dokładnie pamiętam ten dzień. W piątek rano po przejęciu służby mieliśmy czas na śniadanie. Przeglądając Internet natrafiłem na artykuł o akcji poszukiwawczej trzech nastolatek z Tryńczy. Niedługo potem zostaliśmy zadysponowani do poszukiwań przy użyciu sonaru. To miały być standardowe poszukiwania. Nie wiedzieliśmy czego mamy się spodziewać - opisał w Kurierze Lubelskim strażak.
Jak dodał:
- Nigdy bym nie przypuszczałem, że na początku swojej służby będę uczestniczył w takiej akcji. Takie historie pisze jednak życie, więc starając się o przyjęcie do straży zawsze trzeba mieć to z tyłu głowy i być gotowym na wszystko. Były tam całe rodziny, nawet z małymi dziećmi. Wydaje mi się, że najmłodszym powinno się oszczędzić takich widoków - powiedział.
Sprawdź: Zaginięcie nastolatek z Tryńczy. REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ