12 września 1989 r. Przed Sądem Wojewódzkim w Piotrkowie Trybunalskim tłum ludzi.- Śmierć za śmierć! - krzyczą. - Zabić potwora! Rusza proces "Szatana z Piotrkowa", mordercy czterech chłopców. Trynkiewicz prosi, by cały przewód sądowy toczył się przy zamkniętych drzwiach. Przewodniczący składu sędziowskiego Marian Baliński odrzuca ten wniosek. Trynkiewicz odmawia składania zeznań.
Jakby odurzony
W trakcie ośmiu rozpraw przesłuchano kilkudziesięciu świadków, w tym biegłych psychiatrów, seksuologów, psychologów. Ich wyjaśnień Trynkiewicz słucha z obojętnym wyrazem twarzy. - Sprawiał wrażenie nieobecnego, jakby ten proces nie dotyczył jego. Wyglądał, jakby był na jakichś środkach uspokajających, ale to przecież nie było możliwe, bo był izolowany - wspomina dziś prokurator Małgorzata Ronc, która go wtedy oskarżała. Nie reaguje nawet wtedy, gdy podczas jednej z rozpraw matka zabitego chłopca rzuca w niego butelką.
Działał sam
W trakcie procesu głos zabiera jedynie dwa razy. Gdy sędzie pyta, czy jest satanistą, oraz w ostatnim słowie, gdy prosi o sprawiedliwy wyrok. Tuż przed jego wydaniem sędzia pyta jeszcze: - Proszę oskarżonego, jeszcze jedna rzecz. Oskarżony w dalszym ciągu utrzymuje, że działał sam? - Tak, oczywiście, Wysoki Sądzie.
Wyrok śmierci
29 września 1989 r., godzina 10. Napięcie publiczności na sali sądowej sięga zenitu.
- Sąd Wojewódzki w Piotrkowie Trybunalskim, w II wydziale karnym, w składzie tu obecnym, po rozpatrzeniu (...) sprawy Mariusza Trynkiewicza urodzonego 10 kwietnia 1962 roku w Piotrkowie Trybunalskim, syna Władysława, orzeka w stosunku do Mariusza Trynkiewicza jedną karę łączną w postaci kary śmierci z pozbawieniem praw publicznych na zawsze - odczytuje sędzia Marian Baliński.
"Szatan z Piotrkowa" na te słowa reaguje tak, jak podczas całego procesu - obojętnością.
Chce żyć dla rodziców
Później w celi udziela wywiadu TVP. Mówi, że jego adwokat złożył już apelację od wyroku i dodaje: - Ja istnieję dla swoich rodziców i dla nich chciałbym żyć. Kara śmierci jeżeli będzie wykonana, to będzie karą głównie dla moich rodziców. Gdy on zabijał czterech chłopców, nie myślał, że i oni mają dla kogo żyć.
Od stryczka chroni go wprowadzona w grudniu 1989 roku amnestia.
Dzięki temu Trynkiewicz może wyjść z więzienia już 11 lutego. Dzień wcześniej Sąd Okręgowy w Rzeszowie zdecyduje, czy stwarza on zagrożenie dla życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób i należy go zamknąć w specjalnym ośrodku terapeutycznym. Pomoże w tym opinia biegłych o Trynkiewiczu, która w piątek wpłynęła do sądu.