Brzmi to nieprawdopodobnie, a jednak. Zabójca, który dusił i dźgał nożem dzieci, bał się więziennego kata. Opowiedział o tym po latach dziennikarzowi "Polityki" Piotrowi Pytlakowskiemu, który pisał książkę o seryjnych zabójcach. W zasadzie Trynkiewicz nie zgadzał się na wywiady, był w więzieniu humorzasty. Argumentem, który przeważył, był... karton papierosów.
Zobacz też: Mariusz Trynkiewicz zamieszkał u kobiety, którą pokochał w więzieniu?
Trynkiewicz opowiedział znanemu dziennikarzowi, że kiedy usłyszał wyrok, nie bał się. Szybko wykalkulował, że przecież nie powieszą go nazajutrz. Trynkiewicz bał się i trząsł, kiedy spóźniał się posiłek, kiedy słychać było kroki na korytarzu, jakiś podejrzany dźwięk. Zabójca myślał wtedy, że już idą po niego. On, który z namiętnością patrzył, jak wykrwawiają się jego ofiary, nie mógł wyobrazić sobie własnej śmierci. - Zza tego strachu nie wyziera już nic. Ten strach jest ostateczny. Kara śmierci jest taka nieludzka, straszna - filozofował w rozmowie z Pytlakowskim. Wówczas już wiedział, że uniknął stryczka i opuści więzienie jako względnie młody człowiek. Obszerne fragmenty tej rozmowy publikujemy niżej.