Takie egzaminy dla koni przeznaczonych do prewencyjnej służby w języku policyjnym nazywa się „atestacją”. Opus i Widim zaliczyły pomyślnie egzamin II stopnia, a Epikur wykonał zadania kontrolne przypisane do egzaminu I stopnia. W takiej atestacji wierzchowce musiały pokonać rozmaitej wysokości i szerokości przeszkody, wykazać się posłuszeństwem wobec jeźdźca i odwagą, bo co to za koń policyjny, który boi się choćby huku petard? Konie egzaminowała (14 stycznia) specjalna komisja, której przewodniczył oficer Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Epikur jeszcze musi trochę pochodzić „w patrolach o małym natężeniu ruchu i realizować zadania przy zabezpieczeniu imprez o niskim poziomie ryzyka”. Co innego dwa pozostałe wierzchowce. Te są już atestowane do służby przy zabezpieczaniu demonstracji i imprez o tzw. podwyższonym ryzyku.
Służby w konnej drużynie nie da się porównać z jakąkolwiek inną policyjną pracą. Jest niepowtarzalna. Do niej bierze się konie, najczęściej rasy śląskiej, kilkuletnie. Wierzchowiec służy nie dłużej niż do 18. roku swego życia. Potem, trafia do swojego jeźdźca-opiekuna, albo w inne dobre ręce. Aby służyć w konnym pododdziale, trzeba jako tako potrafić jeździć; oczywiście konno. Gdy już taki kandydat zostanie atestowany, to będzie pracował, jak każdy inny policjant – 8 godzin w ciągu dnia. Z tym, że pierwszą godzinę poświęcać będzie na przygotowanie konia do pracy, a ostatnią na jego oporządzanie po pracy. Jeden koń w warunkach przywracania ładu podczas np. bitew między kibicami zwaśnionych klubów, zastępuje kilkunastu policjantów z oddziału prewencji. W Częstochowie mają sześć koni „patrolowo-prewencyjnych”.