Co stanie się z ponad setką dzieciaków, których śmiechy i wesołe głosy jeszcze kilka dni temu wypełniały budynek i przyległe do niego boisko?
Dziś 113 dzieciaków nie ma ani szkoły, ani domów - wszystko zabrał im bezlitosny kataklizm. Trześnia znalazła się cała pod wodą - jeszcze kilka dni temu łódki z pomocą mijały się na zalanych ulicach, korzystając ze znaków drogowych, ledwo wystających ponad wodę.
Dyrektorka szkoły Anna Sośniak (46 l.) ze łzami w oczach przyznaje, że nie spodziewała się nawet jednej setnej tego, co zastała. Przecież jeszcze nie tak dawno zadbana i wymuskana przez nauczycieli i rodziców szkoła była wizytówką i oczkiem w głowie małej, położonej nad brzegiem rzeki Łęg miejscowości.
Niestety, kataklizm, który przyszedł od płynącej kilkaset metrów dalej Wisły zamienił szczęśliwe miejsce w ponury, zalany wodą gmach. W sali gimnastycznej, którą wyremontowali w 2008 roku, były dwa metry wody. Nowa kuchnia również pływała, a park i rosnące w nim drzewa - pomniki przyrody już nigdy nie wrócą do stanu świetności. - Koszmar - to jedyne słowa, jakimi w tej chwili dyrektorka Sośniak potrafi opisać bezmiar nieszczęścia, jakie dotknęło ich szkołę.
- Nie wiem, kiedy będziemy mogli tam wrócić - mówi smutno. Nie ma szans, aby ponad setka dzieci dokończyła w niej rok szkolny, nie wiadomo też, czy uda im się wrócić do szkoły we wrześniu. Aby tylko w wakacje udało się zrobić coś, co pomoże przywrócić uśmiech na dziecięce twarze. - To moje marzenie - mówi cicho.