Tu lincz wisi w powietrzu

2008-10-24 4:00

W niewielkiej wsi Brylińce na Podkarpaciu wrze. Mieszkańcy mają dość sąsiada bandyty. Jan L. (39 l.) od lat terroryzuje i okrada innych, znęca się nad psami, ukręca głowy kurom i gęsiom. Kiedy ludzie próbują uspokoić furiata, wyciąga nóż i grozi, że im flaki wypruje. Ludzie są u kresu wytrzymałości i jeśli policja nie zajmie się bandytą, może dojść do linczu.

- Sami mamy wymierzyć sprawiedliwość?! - pyta Olga Dedio (83 l.).

Pijany Jan L. skatował jej psa. Bandyta złapał za łańcuch i szedł przez wieś, ciągnąc nieprzytomne zwierzę za sobą. - To psychopata! Wszystkich wymorduje - obawia się Danuta Bałata (40 l.),

Po ostatnich atakach szału bandytą zajął się prokurator. Teraz Jan L. codziennie musi się meldować na policji. Ma to jednak w nosie.

- Jak wejdzie na moje podwórze, to go widłami poczęstuję! - zapowiada Jan Prochera (80 l.).

- Jeśli Jan L. nie będzie się zgłaszać na posterunek lub popełni kolejne przestępstwo, to środek zapobiegawczy zostanie zmieniony na surowszy - uspokaja Marta Pętkowska (43 l.) z prokuratury w Przemyślu. Ale czy takie groźby podziałają na bandytę?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki