Wioletta Pawińska z córkami, Natalką (7 l.) i Julką (14 l.), przeprowadziły się z Lipowa na Podlasiu w góry pół roku temu, aby wyleczyć chorobę płuc młodszej z dziewczynek. Feralnego dnia matka i córki szły poboczem drogi do sklepu. W tym samym czasie 24-letni Kamil S., po wypiciu z kolegą litra wódki, wsiadł za kierownicę BMW i pędził ulicami Skawy. Pani Wioletta, zanim zginęła potrącona przez tego pijanego bydlaka, zdążyła jeszcze zepchnąć swoje córki do przydrożnego rowu, ratując im życie.
Sprawcę wypadku zatrzymała policja i na wyrok poczeka w areszcie. Osieroconymi dziewczynkami na miejscu tragedii zajęła się ich ciocia. Potem siostrami zaopiekują się dziadkowie. Przygotowali już dla nich pokój w swoim maleńkim, skromnym domku.
Rodzina zdecydowała, że pani Wioletta spocznie na cmentarzu parafialnym przy sanktuarium w Studzienicznej koło Augustowa. Kwaterę wybrała młodsza siostra 40-latki Aneta (35 l.). Ona też zajęła się transportem ciała siostry w rodzinne strony.
- Na tym cmentarzu pochowana jest babcia Wioletki. I my z żoną tu spoczniemy, gdy i na nas przyjdzie czas - mówi pan Ryszard, ocierając łzy z oczu. Pogrzeb odbędzie się w sobotę.