- Ze strachu o własne życie poprosiła o pojedynczą celę – donieśli nam nasi informatorzy. - Obowiązuje tam szczególna procedura. Za dnia strażnicy kontrolują takie cele co dwie godziny, a w nocy zapalają w nich światło co godzinę.
Te szczególne środki ostrożności służba więzienna stosuje na wypadek, gdyby więzień chciał zrobić sobie krzywdę. Przed innymi więźniami ma chronić go niemal całkowita izolacja.
- Bo w Lublińcu więźniarki już Katarzynę W. „rozkminiły” - mówi nasze źródło. - Dowiedziały się, skąd przyjechała i za co siedzi. Ma teraz przeje..ne. Tak samo było w Krzywańcu.
Do Lublińca na Śląsku przeniesiono Katarzynę W. z lubuskiego Krzywańca, bo groził jej lincz. Praktycznie nie opuszczała celi, a na spacerniaku pojawiała się tylko na chwilę i tylko wtedy, gdy nie było tam innych więźniarek. Słowem, była skazana na samotność w pojedynczej celi, a za towarzystwo służyły jej jedynie telewizor i magnetowid, na którym mogła sobie puszczać wypożyczone pornosy. Nie wolno jej było wykonywać jakichkolwiek prac poza celą, bo to mogło być niebezpieczne. I zapewne na takich samych zasadach zabójczyni Madzi funkcjonuje teraz w Lublińcu. Czy i tu grunt zacznie się jej palić pod stopami?