Bili go młotkiem po głowie, dusili stalową linką, a potem zostawili pod płotem, żeby się wykrwawił i skonał. Bestie szybko ujęto i zamknięto w areszcie, ale grozi im śmiesznie niska kara!
- Prokuratura uznała, że to był rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia - oburza się taksówkarz. - To żaden rozbój, ale próba morderstwa! Dlatego kara powinna być surowsza! Oni przecież to wszystko zaplanowali. Przygotowali stalowe linki, młotek, noże i dokładnie wybrali miejsce napadu!
Od horroru, który przeżył Mikołaj Popławski, minęły już trzy miesiące, ale poszkodowanemu mężczyźnie wciąż ciężko o tym mówić. - Kiedy zamknę oczy, widzę kolor linki, którą mnie dusili - wyznaje drżącym głosem. - Gdy to wspominam, łzy same cisną mi się do oczu - dodaje i pokazuje wciąż niezagojone rany na twarzy. Cierpi też na straszne bóle głowy, nie może spać, pracować. Wciąż odczuwa potworny strach.
Nie sądził, że do jego taksówki wsiądą dyszące żądzą mordu bestie. Błażej D. (17 l.) i Martin M. (17 l.) zamówili kurs za Białystok. Nagle kazali zatrzymać się koło lasu.
- Zahamowałem, a wtedy jeden z nich zarzucił mi na szyję linkę. Dusił z wielką siłą, a drugi walił mnie młotkiem w głowę - opowiada pan Mikołaj.
Ostatkiem sił wyrwał się oprawcom i wyskoczył z samochodu.
- Mordercy zostawili mnie pod płotem, całego we krwi. Ukradli mój samochód i odjechali - relacjonuje taksówkarz.
Dowlókł się do czyjegoś domu, gdzie znalazł ratunek. Bandytów szybko ujęła policja. Grozi im śmiesznie niska kara - najwyżej 8 lat więzienia!
Oburzeni białostoccy taksówkarze zorganizowali protest. Zapowiadają, że będą śledzić przebieg procesu i domagać się surowych kar za próbę morderstwa kolegi.