O przyjaźni i pojednaniu tych dwóch panów nie może być mowy. Kiedy już się wydaje, że są na najlepszej drodze do względnej uprzejmości, emocje i głęboko skrywane urazy biorą górę. Prezes PiS już nawet nie stara się ukrywać, że nie darzy sympatią premiera. Donald Tusk nie pozostaje mu dłużny. Atakowany także subtelnie przyznaje, że wojna z Jarosławem Kaczyńskim nieprędko się zakończy.
Przeczytaj koniecznie: Tusk o Kaczyńskim: Nie będę się nad nim znęcał. Ma dość problemów
Ostatnie spięcie między politykami sprowokował wywiad Jarosława Kaczyńskiego dla „Newsweeka”. Szef PiS zdradził w rozmowie, że nie poda ręki ani premierowi ani prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu.
W programie „Tomasz Lis na żywo” szef rządu był pytany o przyszłe kontakty z liderem opozycji. Jak nietrudno się domyślić premier Tusk nie ubolewa za bardzo nad deklaracją politycznego przeciwnika.
- Nie lubię stwarzać kłopotliwej sytuacji. Jak ktoś mi mówi, że nie poda ręki to nie będę się rzucał na szyję i mocno ściskał. Choć dałbym pewnie radę – stwierdził Tusk.
Patrz też: Jarosław Kaczyński: Nie zostałem prezydentem bo brałem leki
Prezes Rady Ministrów przyznał wręcz, że przyzwyczaił się już do ataków partii Kaczyńskiego.
- Nabrałem grubej skóry. Opozycja każdego dnia używa tak ciężkich epitetów, że przestały robić na mnie wrażenie. Powiem brutalnie, mam za dużo realnych problemów – wyjaśnił w programie „Tomasz Lis na żywo”.
Premier czarno widzi też przyszłość polityczną PiS. Chociaż jest przekonany, że „rząd jest tak dobry, jak dobra jest opozycja, bo im słabsza opozycja, tym słabsze ciśnienie, mniejsze poczucie konkurencji”, to Jarosław Kaczyński ma marne szanse na rządzenie Polską.
- Wielu Polaków wciąż współczuje Kaczyńskiemu. Wielu może nawet podzielać wiele jego poglądów na świat, na Polskę, na zdarzenia, ale mało kto w Polsce chciałby chyba, żeby polityk i formacja polityczna obciążona takim negatywnym napięciem, taką agresją, rządziła naszym państwem – ocenia szef rządu.