Konwencja rządzącej partii przebiegała w sennej atmosferze. Niektórzy z trudem utrzymywali opadające ze znudzenia głowy. Do czasu, aż na mównicy pojawił się Tusk. Szef rządu nieoczekiwanie zerwał z polityką miłości i z impetem uderzył w Jarosława Kaczyńskiego (61 l.).
- Dzisiaj ktoś musi to wreszcie twardo powiedzieć: konkurent Bronisława Komorowskiego (58 l.) chce zdobyć władzę na fundamencie kłamstwa - grzmiał Tusk. Przekonywał, że PO nie może pozwolić, by "zakłamanie, hipokryzja i kłamstwo zatriumfowało".
- Bo dla Polski będzie to naprawdę smutny dzień - uciął nowy stary szef PO. Zarzucił prezesowi PiS, że wykorzystuje smoleńską tragedię do celów politycznych i zakłada różne maski na potrzeby kampanii wyborczej. Wypomniał również, że PiS nie pomagał rządowi, kiedy ten walczył z kryzysem finansowym.
- Gdyby mój rząd posłuchał choćby jednej rady Jarosława Kaczyńskiego, to Polska byłaby dziś Grecją środkowo- wschodniej Europy - przekonywał. Szef PO odniósł się też do hasła wyborczego Kaczyńskiego. - Polska jest najważ-niejsza?! Władza jest najważniejsza - atakował premier.
Swoje zwycięstwo w wyborach na szefa partii zadedykował Bronisławowi Komorowskiemu.
- Panie marszałku, drogi Bronku, kochany przyjacielu, dedykuję ci tę moją wygraną, bo chciałbym, aby ona posłużyła tobie. Wiem, że twój wysiłek i twoja wygrana potrzebna jest Polsce jak rzadko która wygrana polityczna w historii ostatnich kilkudziesięciu lat - ocenił premier.