Jeszcze kilka dni przed posiedzeniem Rady Krajowej nieoficjalnie mówiło się, że premier Tusk zakończy wewnętrzny spór ze Schetyną i pozbędzie się go z partii. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Widać było, że obaj politycy wyjaśnili sobie wzajemne animozje i na sobotnim spotkaniu mówili jednym głosem.
- Dziękuję za to, że potrafiliśmy w odpowiednim momencie powiedzieć sobie, jakie mamy plany, jakie mamy aspiracje i że dzisiaj znowu jesteśmy jedną drużyną. To jest wielka wartość - oświadczył Tusk. Premier zapowiedział też, że "nie będzie litości" dla nikogo w Platformie, kto łamie zasadę uczciwości i bezinteresowności w polityce. - Platforma ma za sobą "burzliwe tygodnie". Wyszliśmy z tego, my jako PO, na prostą - mówił szef rządu.
Patrz też: Tusk do PO: Koniec kwękolenia. Mamy odwagę patrzeć Polakom w oczy
Według politologów, spór na linii Tusk - Schetyna nie został zażegnany, a jedynie ukryty na okres przed wyborami. - Medialnie konflikt został wyciszony. To świadczy o odpowiedzialności premiera jako lidera partii rządzącej. Dla niego celem nr 1 jest wygranie wyborów. Platforma musi więc mówić jednym głosem - uważa prof. Kazimierz Kik (64 l.), politolog, w rozmowie z "SE".
Jego zdaniem, słowa premiera o burzliwych tygodniach w PO podczas Rady Krajowej były wytknięciem postawy Schetynie w ostatnich miesiącach. Marszałek m.in. krytykował rząd za spóźnioną reakcję na raport MAK. - Schetyna to polityk z ogromnymi ambicjami, podrażnionymi przez premiera. Jeżeli PO uzyska w wyborach słaby wynik, Schetyna będzie jednym z pierwszych, którzy rozliczą Tuska - dodaje prof. Kik.