"Super Express": - Sformowany przez premiera Tuska gabinet rządzi już od roku. Jak pan ocenia jego pracę?
Kazimierz Marcinkiewicz: - Ocena rządu musi się odnosić do tego wszystkiego, co działo się, zanim rząd został sformowany. A mieliśmy wówczas w Polsce do czynienia z nieustającymi walkami politycznymi. Nie tylko pomiędzy rządem a opozycją, ale także wewnątrz rządu. Niemal co tydzień byliśmy świadkami gorszących scen czy wstydliwych wypowiedzi. Do wiadomości opinii publicznej docierały informacje i spory, które przerażały. I nie będzie przesadą, jeżeli powiem, że wstyd za polskie władze był powszechny. Patrząc z tego punktu widzenia na mijający rok rządów Donalda Tuska, trzeba stwierdzić, że doprowadził on do zmiany na lepsze, do uspokojenia sytuacji politycznej i do w miarę normalnej pracy Rady Ministrów.
- Rok uspokojenia nastrojów i spokojnej pracy...
- Owszem, słowo "spokój" najbardziej pasuje do oceny roku pracy gabinetu premiera Tuska.
- A jakie owoce przyniósł ten spokój?
- Jeśli przyjrzymy się temu, co inne rządy wykonały w pierwszym roku, to trzeba powiedzieć, że rząd Donalda Tuska nie wykonał tyle, ile było można. W wielu dziedzinach mamy do czynienia dopiero z wypracowywaniem najlepszych rozwiązań politycznych i regulacyjnych.
- Jak długo to spokojne rządzenie może potrwać?
- Próba sił przed rządem nastanie dopiero teraz, bowiem fala globalnego kryzysu gospodarczego nie potraktuje Polski całkiem łagodnie. I to, w jaki sposób Polska z tego kryzysu wyjdzie, jak się w nim zachowa, jakie miejsce w nim zajmie, zależy przecież właśnie od decyzji rządu, a zwłaszcza premiera i ministra finansów. W pewnym zakresie oczywiście także od NBP i Rady Polityki Pieniężnej.
- Donald Tusk, mimo wielu lat obecności w polityce, nie pełnił wcześniej żadnych funkcji rządowych. Jak pan ocenia jego debiut?
- Absolutnie jest pierwszym pośród wszystkich ministrów i rzeczywiście rozporządza władzą. Dużym jego sukcesem jest to, że zyskał dobrą pozycję w polityce międzynarodowej. W ogromnej mierze przy pomocy Radosława Sikorskiego. Ponadto okazał się człowiekiem, na którego wielu Polaków czekało, o czym świadczy wysokie poparcie społeczne, a przecież rządzi się nie dla samego siebie, ale dla ludzi.
- Pan jako premier do dziś jest jeszcze lepiej oceniany. Co łączy pana z Tuskiem?
- Bezpośrednia rozmowa z ludźmi, komunikacja ze wszystkimi środowiskami, normalność, nienadęcie władzą to jest sposób, w jaki chciałem prowadzić sprawy rządowe. Myślę, że w bardzo podobny sposób prowadzi je Donald Tusk. Jak widać ludzie tego oczekują.
- To jest forma. Treści w rządach Donalda Tuska jest mniej...
- Ludziom nie wystarczy tylko wystawianie się na błysk fleszy. Otwartość i komunikatywność musi być połączona z wytężoną pracą. Mam nadzieję, że na ocenę mojego rządu składa się również 67 mld euro z budżetu europejskiego wywalczone dla Polski oraz uchwalenie obniżenia podatków. Szczycę się tym, że wprowadzane w przyszłym roku progi podatkowe - 18 i 32 proc., są moim osobistym pomysłem. Życzę premierowi Tuskowi, żeby oprócz ładnych zdjęć z wizyt i spotkań zostały po jego rządach dobre, trwałe rozwiązania konkretnych problemów. Ma wielką szansę być wielkim premierem.