Premier przyszedł do Sejmu wspierany przez swojego ministra Michała Boniego. To właśnie on miał przedstawić kompletne kalendarium "afery hazardowej", a Donald Tusk miał odpowiadać na pytania posłów. Z dyskusji wyszedł jednak monolog:
- Musimy tę sprawę obiektywnie wyjaśnić. Stały się rzeczy bardzo złe, nie można zamykać oczu na to, co się stało - mówił premier w Semie i wyliczał kluczowe bolączki, jakie jego zdaniem trawią polka politykę: zagrożenie nielegalnym lobbingiem, niski standard polityków i nadużywanie służb specjalnych.
Jak na słowa premiera reagowali posłowie? PO nagrodziło go gromkimi brawami. PiS wymownie milczało i nie było w tym nic dziwnego, bo jeszcze przed rozpoczęciem debaty Beata Kempa tłumaczyła, że aferą hazardową zajmuje się już prokuratura i lepiej, by Donald Tusk tam się wytłumaczył.
Tylko Lewica na rządzie i Platformie Obywatelskiej nie zostawiła suchej nitki. Marek Wikiński stwierdził, że premier sam promuje partyjniactwo, a sprawa nadużywania kompetencji przez CBA... to wina samej PO. Dodał również, że wszyscy zdymisjonowani ostatnio politycy "sami zgotowali sobie ten los", zostawiając Mariusza Kamińskiego w roli szefa CBA.
Tusk mówił, PiS milczał
2009-10-08
15:09
Czwartek był sądnym dniem dla Donalda Tuska. Premier stanął przed obliczem posłów i tłumaczył się z "afery hazardowej". Zadanie miał jednak ułatwione, bo posłowie PiS nie zadali mu nawet jednego pytania.