Zarówno przed październikowymi wyborami parlamentarnymi, jak i po ogłoszeniu ich wyników, nikt nie był sobie w stanie wyobrazić, że Tusk całkowicie odstawi Schetynę na bok. Nawet gdy o sporze na linii marszałek Sejmu - szef rządu mówili już wszyscy, a z ust premiera padły słowa o tym, że Schetyna jest "liderem wewnętrznej opozycji", giełda stanowisk trwała w najlepsze. Politycy Platformy Obywatelskiej w nieoficjalnych rozmowach wymieniali różne funkcje, które mógłby pełnić Schetyna. Miał zostać ministrem infrastruktury, wicepremierem bez teki, szefem Komisji Spraw Zagranicznych...
Tymczasem Tusk nie zamierza go obsadzić na żadnym z tych stanowisk. - Premier nie chce Grzegorza w rządzie. Nie zamierza też rekomendować go na żadne inne liczące się stanowisko. I to mimo tego, że stosunki między nimi uległy poprawie - zdradza nam jedna z osób z PO. Zgodnie z jej słowami Schetyna również nie zamierza walczyć. Chce podporządkować się woli Tuska i czekać, aż nadejdzie jego czas na przejęcie sterów w Platformie. Kiedy to będzie? - Lepsze jutro było wczoraj. Wydaje się, że czas Schetyny mija bezpowrotnie. Chociaż premier zapowiedział, że nie będzie ubiegać się o trzecią kadencję, może się okazać, że to osoby obecnie bardziej spolegliwe w stosunku do Tuska będą pierwszymi do stanowisk - ocenia dr Wojciech Jabłoński (34 l.), politolog.