Tusk nie stanie przed sądem

2009-06-10 20:50

Związkowcy z Gdańska są pocieszeni. Prokuratura nie zajmie się wypowiedzią premiera na temat publicznej pomocy dla stoczni. Sprawa trafiła natomiast do sadu, który musi zadecydować czy Donald Tusk zniesławił przedstawicieli „Solidarności”.

- Prokuratura umorzyła śledztwo. Wymiar sprawiedliwości w tej sprawie zamiata pod dywan i jest ściśle powiązany z politykami – to komentarz do sprawy wiceprzewodniczący stoczniowej "Solidarności", Karola Guzikiewicza.

To co dla stoczniowców jest jasne nie jest za to tak klarowne dla prokuratury. Śledczy twierdzą bowiem, że sprawa wcale nie jest zamknięta.

Prowadzący sprawę prokurator wyjaśnił w rozmowie z dziennikarzami, że zawiadomienie złożone przez związkowców dotyczyło zniesławienia, a tym prokuratura zająć się nie może.

- Właściwym organem do rozpoznania  tej sprawy jest sąd, do którego przekazaliśmy sprawę - wyjaśnił.

Sprawa z pozwu przeciwko Donaldowi Tuskowi, to pokłosie debaty jaką odbyła się  kilka tygodni temu w Gdańsku z przedstawicielami związków zawodowych. Tusk stwierdził wówczas, że stocznia gdańska otrzymała 600-700 mln zł pomocy publicznej. Stoczniowcy twierdzą, że premier kłamał, a rzeczywista kwota pomocy miała nie przekroczyć 90 milionów złotych. Powołują się przy tym na fragmenty raportu NIK.

Wszystko wskazuje jednak na to, że „Solidarność” nie ma racji. Pod koniec maja UOKiK opublikował kompleksowy raport w sprawie pomocy dla stoczni. Wynika z niego, że od 1 maja 2004 do 31 lipca 2008 roku zakład w Gdańsku otrzymała ok. 700 mln zł pomocy publicznej.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki