Wystąpienie Donalda Tuska w Sejmie, mimo wcześniejszych głosów protestu ze strony opozycji, nie wywołało poruszenia na sali. Część poselskich ław świeciła pustkami:
- Cieszę się, że są jeszcze na sali posłowie, których takie przyziemne sprawy jak bezpieczeństwo finansowe państwa interesują. Nie jest ich może zbyt dużo, ale informacja należy się także obywatelom – zaczął swoje wystąpienie Donald Tusk.
Później przyszedł czas na pochwalenie się sukcesami w walce ze skutkami globalnego kryzysu finansowego:
- Zdrowy rozsądek i odpowiedzialność okazały się znakomitymi doradcami. Mimo kryzysu niespotykanego od czasów kryzysu z lat 20. ubiegłego wieku, zaczęto Polskę zaliczać do państw, a Polaków do narodów, racjonalnie kalkulujących w momentach kryzysu finansowego – chwalił się premier i przekonywał, że przyjęty przez rząd plan naprawy finansów jest kontynuacją tej – jak to określił – odpowiedzialnej polityki finansowej.
- Chcemy być państwem obliczalnym. Ale nie zgadzamy się z tymi, którzy mówią o odbieraniu ulg prorodzinnych, czesnym, podwyższaniu składki rentowej. Nie ma takiej potrzeby, żeby ludzi bić mocniej po kieszeniach – mówił Donald Tusk. Szybko musiał jednak przejść do prezentowania mniej popularnych faktów.
A te są takie, że w najbliższych latach stawki podaku VAT wzrosną o jeden punkt procentowy. Rząd będzie chciał również wprowadzić regułę budżetową, co ograniczy publiczne wydatki. - Będą cięcia w administracji i deregulacja – wyliczał premier Tusk.