Donald Tusk bez mrugnięcia okiem rozprawia się nawet z najbliższymi współpracownikami. Mógł się o tym przekonać choćby Grzegorz Schetyna (48 l.). Dla wiceszefa Platformy Obywatelskiej nie znalazło się miejsce w rządzie, premier nie chciał go także pozostawić na fotelu marszałka Sejmu. Ale w domu Donald Tusk zmienia się nie do poznania. Łagodnieje i - jak się okazuje, nie wstydzi się łez.
- Donald Tusk trzymał na rękach wnuka. Wkoło inni powtarzali: to dziadek, dziadzio. W końcu dwuletni Mikołaj powtórzył to słowo. Premier bardzo się wzruszył. Łzy popłynęły mu po policzkach - mówi nam bliski współpracownik szefa rządu.
O miłości Donalda Tuska do wnuka wiadomo od dawna. Niecały rok temu szef rządu po raz pierwszy wyjechał z Mikołajem na ferie zimowe do Włoch. Premier wielokrotnie też podkreślał, że chciałby jak najwięcej czasu spędzać z wnukiem, a jego pragnieniem jest nauczenie Mikołaja gry w piłkę nożną. Taki dziadek to prawdziwy skarb!