Jak donosi tygodnik "Newsweek", prezydent swoją szansę już zauważył i od dłuższego czasu stara się nie zrywać kontaktów z Krajową Radą Sądowniczą. To właśnie ona będzie wybierać dwóch kandydatów do objęcia stanowiska prokuratora generalnego. Ostateczną decyzję podejmie natomiast Lech Kaczyński.
Po co prezydent już teraz trzyma rękę na pulsie, skoro i tak to on będzie decydował? Zdaniem tygodnika, Lechowi Kaczyńskiemu zależy, żeby wśród finałowej dwójki znalazł się jego kandydat, czyli ktoś, kto ma poglądy zbieżne z PiS.
Warto podkreślić, że walka o prokuratora generalnego ma swoje uzasadnienie, bo będzie on miał ogromne uprawnienia. To on mianuje szefów 11 prokuratur apelacyjnych, 45 szefów prokuratur okręgowych i 360 szefów prokuratur rejonowych. W dodatku w przypadku zmiany władz nie będzie można się go łatwo pozbyć, jak w przypadku szefa CBA. To natomist wielka gratka dla polityków - jeśli szefem śledczych zostałby ktoś podległy braciom Kaczyńskim, PiS mógłby przejąć kontrolę nad całym systemem organów ścigania w Polsce - pisze "Newsweek".
Tusk pożałuje pomysłów Czumy
Rozdzielenie stanowiska ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego może się odbić ekipie Donalda Tuska czkawką. Wybór szefa wszystkich śledczych to szansa dla prezydenta na stworzenie kolejnych pseudospecsłużb, z jeszcze większymi uprawnieniami niż CBA.