Szef rządu nie ukrywał, że jest zaniepokojony wewnętrznymi walkami w partii. - Jeśli ktokolwiek na tej sali w sukcesie Platformy, zaufaniu, jakim obdarzają nas Polacy, szuka sposobu na realizację własnego interesu, to nie powinien wśród nas siedzieć - grzmiał Tusk.
Przeczytaj koniecznie: Tusk ostrzega działaczy PO przed nimi samymi – PiS nie jest przeciwnikiem?
Przypomniał również, że w PO jest miejsce dla wszystkich, ale nie dla tych, którzy swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem doprowadzą do wyborczej porażki. - Są na tej sali koleżanki i koledzy, którzy wiedzą, że do nich kieruję te słowa bardziej niż do innych - mówił premier. Zebrani nie mieli złudzeń, że zwraca się głównie do Andrzeja Halickiego (49 l.), który w piątek bezpardonowo skrytykował szefa rządu. Zarzucił mu m.in., że upokarza przyjaciół, otacza się lizusami i zaniedbuje partię.
Nieoficjalnie mówi się, że medialna szarża Halickiego musiała być konsultowana z marszałkiem Schetyną (Halicki jest najbliższym współpracownikiem marszałka Sejmu). Zresztą ten ostatni stanął w obronie Halickiego. Tusk ma więc problem. Zdaje sobie sprawę, że nie jest już jedynym ośrodkiem władzy w PO. Wie również doskonale, że powodzenie jesiennej ofensywy rządu zależy od mobilizacji posłów i marszałka Schetyny. Dlatego od najbliższego, październikowego posiedzenia będzie urzędował przy Wiejskiej.
Czy to wystarczy?
Patrz też: Niemcy: Wypadek polskiego autokaru – Tusk i Kopacz lecą do Berlina