Premier Tusk w ciągu zaledwie dwóch dni napatrzył się na tyle ludzkiego cierpienia, że wystarczyłoby mu na całą następną kadencję. Jeśli oczywiście wygra jesienne wybory parlamentarne. Kampania wyborcza powoli się rozkręca więc nic dziwnego, że i szef PO stara się przekonać do siebie wyborców.
W sobotni poranek szef rządu odwiedził miejscowości na Mazowsze poszkodowane w lipcowej nawałnicy. Spotkał się z rolnikami m.in. ze wsi Sady-Kolonia (gmina Klwów), którzy żyją z uprawy papryki. Żywioł zniszczył nie tylko szklarnie, tunele foliowe, ale i budynki mieszkalne.
- Jak żyć panie premierze. Mam zniszczone gospodarstwo i nie dostałem pieniędzy. Dlaczego pan przyjeżdża w miejsce, gdzie prawie nic się nie stało. Zapraszam do siebie, po prostu nie mogę mówić - krzyczał ze łzami w oczach do premiera Tuska rolnik z gminy Przysucha.
Mężczyzna żalił się, że nie otrzymał od państwa żadnej pomocy. Nie ma czego spłacić zaciągniętego kredytu. - Ja nie życzę panu takiej sytuacji i pana rodzinie. Jak żyć, mi już się nie chce nic robić, bo ręce opadają - mówiła załamany.
Premier słuchał i obiecywał, że każdy poszkodowany rolnik dostanie odszkodowanie od firmy ubezpieczeniowej. Zapewniał, że tuż po długim weekendzie zwróci się do prezesa PZU (głównego ubezpieczyciela rolników) o przyspieszenie wypłaty pieniędzy.