Punktualnie o godz. 11 z sopockiego mieszkania wybiega premier Donald Tusk. Kilkudziesięciominutowy bieg to już rodzinna tradycja u Tusków. W każdy weekend podtrzymują ją premier oraz jego córka Katarzyna (22 l.).
Patrz też: Premier Donald Tusk zarobił w rok 229 859 zł - odczuł kryzys na własnej skórze
Ubrany w sportowy dres i przeciwsłoneczne okulary lider Platformy kompletnie nie przypomina szefa polskiego rządu. Część mieszkańców nie poznaje go i obojętnie mija biegnącego polityka. A premier? Od samego początku narzuca mocne tempo, z którym nie radzi sobie funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu biegnący za politykiem. Prawdziwe katusze przeżywa pod koniec biegu. Na uliczce obok domu wyraźnie zrezygnowany przestaje biec i człapie za szefem rządu. Polityk zaś dziarsko wbiega do bramy i znika szybko za drzwiami swojego domu.
W ostatnich dniach lider PO rzadko pokazuje się w mediach, nie wsparł też - stojąc ramię w ramię - kandydata swojej partii na prezydenta Bronisława Komorowskiego (58 l.). Skąd taka postawa u szefa rządu? - Tusk ze względu na bliskość tragedii pod Smoleńskiem woli na razie nie pokazywać się zbyt często. Wyborcami targają obecnie ogromne emocje i każdy błąd może Platformę bardzo dużo kosztować. Tusk postawił na takt i dyskrecję, wiedząc że może tym więcej zyskać. Poza tym jest na tyle dobrym kapitanem swojej drużyny, że nie musi się pokazywać i dyrygować Platformą publicznie - ocenia prof. Kazimierz Kik (63 l.), politolog.