Ekonomiści twierdzą, że działania rządu mogą nie przynieść skutku. Dodają, że podobny eksperyment nie powiódł się w dotkniętej kryzysem Rosji.
Przeciwnikiem rządu w bitwie o silniejszą złotówkę są zagraniczni spekulanci. Fundusze inwestycyjne w dobie kryzysu dysponują wolnym kapitałem, który chcą pomnożyć na różnicach kursowych w Polsce. Szczegóły operacji nie są ujawniane. Pewne jest tylko to, że większość transakcji zawiera się za granicą.
Po wtorkowej deklaracji premiera złotówka zaczęła się umacniać. W czwartek około południa za euro płacono 4,91 zł, zaś około godziny 16 - 4,83 zł.
Tymczasem Komisja Europejska upomina Polskę.
- Jestem zaniepokojony chwiejnością kursów walutowych w niektórych krajach członkowskich - stwierdził komisarz UE ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia.
Jego zdaniem, do osłabienia walut nowych krajów członkowskich UE przyczyniły się niektóre publiczne wypowiedzi.