Cholera, zaraził się, pomyślałem sobie i szerzej otworzyłem oczy. Daj spokój - rzuciłem, żeby zmienić temat, ale szwagier nie dał zbić się tropu. - No, bo popatrz. Tusk i jego Sekuła chcą nam wmówić, że żadnej afery hazardowej nie było - zaczął swój wywód. - Gdyby nie Kaczyński, to by mu się to nie udało. W piątek nikt o aferze nie gadał, bo prezes nie przyszedł na zaprzysiężenie. Kiedy w sobotę rano naród budził się po piątku do życia i już miał pomyśleć o Mirze i Zbychu, prezes szybko zorganizował konferencję, na której ogłosił, że Komorowski już rok temu wiedział, że prezydent zginie w samolocie - przekonywał szwagier.
Aż boję się pomyśleć, z kim jeszcze w zmowie jest Donald Tusk, bo wczoraj też nikt nie mówił o aferze hazardowej, tylko o powodzi. Na wszelki wypadek nie zapytam szwagra.