No i mamy dalszy ciąg potyczki dwóch największych partii w sprawie przedwyborczych debat. W piątek Tusk kategorycznie ogłosił, że żaden z jego ministrów nie pójdzie do PiS rozmawiać o programach.
- Ja na tego typu poniżanie się nie zgodzę - mówił. W tym czasie w siedzibie PiS działacze partii czekali na Katarzynę Hall. Ją pierwszą zaprosili na debatę. Minister edukacji oczywiście nie zjawiła się tam. Ale otworzyła swojego laptopa i na Twitterze napisała, że PiS ściąga od innych, a to, co proponuje, inni wymyślili już dawno...
Premier tymczasem powtarzał do znudzenia, że jego ministrowie są gotowi, by rozmawiać o planach i programach.
- Warunek jest tylko jeden: neutralne miejsce i neutralny arbiter, czyli wolne media. Arbitrami prowadzącymi debatę nie mogą być partyjni funkcjonariusze - uzasadniał Tusk.
I powiedział, że on sam może spotkać się z Kaczyńskim. Nawet w piątek, po godz.18, kiedy kończy pracę. Prezes nie skorzystał z zaproszenia. Pojechał do Krosna Odrzańskiego.