Brzmi to jak żenujący suchar. Ale to nie drętwy dowcip, a wzięta z życia sytuacja.
W poniedziałek rano na A1 znowu pojawiły się gigantyczne korki przy bramkach. Znowu, ponieważ ostatnio jest to normalność nie tylko zresztą na "jedynce", ale i na innych autostradach. Wyjątkowo na A1 w ostatnie weekendy trochę się poprawiło, bo premier zdecydował o bezpłatnym przejeździe w dni wolne i nie trzeba stawać na bramkach. Od poniedziałku koszmar kierowców powraca. Np. pod Toruniem w okolicach Nowej Wsi utworzył się korek długi na 4 km.
Mniej więcej w tym samym czasie z Wybrzeża wracał do pracy premier. Donald Tusk wie, że "czas to pieniądz", więc poleciał... samolotem. Czas przelotu - ok. 45 minut. To krócej niż czas, którego potrzeba kierowcom jadącym autostradą na przekroczenie bramek.
- Stałem ok. godziny - usłyszeliśmy od pana Marcina z Inowrocławia. - Nie spodziewałem się korka. Spieszy mi się, jadę z Gdańska i mam jeszcze spory kawałek do przejechania. Wściekam się, że każą płacić za to, że człowiek traci czas i nerwy.
Zdenerwowani kierowcy łatwo nie odpuszczają Jest już pierwszy pozew o zwrot pieniędzy za stanie w korku na autostradzie. Złożyła go mec. Marta Trzęsimiech-Kocur z Katowic. Prawniczka, wracając znad morza, utknęła w długiej kolejce do bramek w Nowej Wsi koło Torunia. Domaga się zwrotu kosztów za przejazd - 29,90 zł - bo jej zdaniem zarządca autostrady "wadliwie wykonał usługę".
Zobacz też: Uważaj! W tobie też tkwi wariat drogowy!
- Nie godzę się na to, żebym musiała stać w korku i jeszcze za to płacić. Wjeżdżając na autostradę, oczekiwałam komfortu przejazdu, a zafundowano mi drogę przez mękę. Gdyby mnie uprzedzono o tym, wybrałabym bezpłatną drogę - mówi pani mecenas.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail