TVP na skraju bankructwa, Farfał będzie zwalniał

2009-04-03 10:35

Wszyscy wiedzieli, że jest źle, ale nikt nie przypuszczał, że sytuacja jest tak dramatyczna. Chodzi o finanse telewizji publicznej, które są w opłakanym stanie. Lawinowo spadają wpływy z abonamentu, a w związku z kryzysem jest coraz mniej reklam. Szykują się grupowe zwolnienia.

Kierujący Telewizją Polską Piotr Farfał już zapowiedział podwładnym, że muszą solidnie ciąć wydatki. Niewykluczone, że aby nie stracić płynności finansowej, TVP będzie musiała zaciągnąć kredyt. A wtedy banki wymuszą zwolnienia, które mogą objąć ponad tysiąc osób.

Ubiegłotygodniowe spotkanie Farfała z dyrektorami działów nie było przyjemne. - Usłyszeliśmy, że sytuacja jest zła, nawet bardzo zła. I że musimy zrobić cięcia. Farfał zapowiedział też, że jeżeli my tego nie zrobimy, będzie musiał sam ciąć - opowiada "Dziennikowi" jeden z uczestników spotkania. I dodaje, że Farfał zapowiedział, iż TVP będzie musiała... zaciągnąć kredyt.

Jak możliwe, że sytuacja spółki, która do niedawna była kurą znoszącą złote jajka, dziś ma fatalny bilans finansowy? Eksperci nie mają wątpliwości, krysys zrobił swoje. Ale to tylko cześc prawdy. Od dawna wiadomo, że na Woronicza pracuje zbyt dużo osób. Wielu trafiło tam nawet przed laty i... już tak zostało.

W TVP mówi sie o oszczędnościach rzędu 200 mln zł. Jeżeli władze telewizji zdecydują się na wzięcie kredytu, wtedy doszłoby do zwolnień. - Bank zażąda planu rozwiązania kryzysu finansowego, a to oznacza zwolnienia grupowe. Według ostrożnych szacunków byłoby to ok. 1,2 tys. osób - ujawnia "Dziennikowi" osoba z władz TVP.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki