Niezbadane są ścieżki losu, tak jak nieznany jest dzień, gdy serce zabije mocniej do kogoś innego.
Wie to Elma, piękna klacz ze wsi Steniatyna (Lubelskie), której uczucie do przystojnego ogiera Bifa było tak silne, że postanowiła uciec swojemu gospodarzowi, byle tylko choć raz poczuć na swoim pysku czułe parsknięcie kochanka i pokłusować wraz z nim po zroszonej łące.
Trudno się dziwić Eugeniuszowi Michalskiemu (50 l.), że przez dłuższy czas nie mógł uwierzyć w to, że jego klaczka, rżąc z pożądania, uciekła pod osłoną nocy wprost pod stajnię... Bifa, mieszkającego kilka wsi dalej. Końska miłość?! A jednak!
Gdy pan Eugeniusz spostrzegł, że stajnia jest pusta, wpadł w szał. Był przekonany że Elma została skradziona. Przed jego oczami pojawiła się wysoka cyfra - 4 tysiące złotych. Tyle kosztowała klaczka. Niewiele myśląc zadzwonił po policję. Nim jednak poszukiwania ruszyły pełną parą, w jego domu rozległ się telefon. - Przyjedź w końcu po tę kochanicę - usłyszał w słuchawce głos Ryszarda Kociry (62 l.) z położonej 12 kilometrów dalej wsi Mołżowa. I kamień spadł mu z serca. Ale skąd Elma znalazła się w innym gospodarstwie?
- Przyszła w amory. Poderwała mi ogiera - śmieje się Ryszard Kocira. Czy to uczucie przetrwa próbę czasu i odległości między wsiami - czas pokaże.