Sędzia Tuleya, odczytując wyrok na Mirosława G., wyliczył 19 łapówek. Pierwszą - w wysokości 500 zł - kardiochirurg miał przyjąć w styczniu 2004 roku. A kolejne na przełomie 2006 i 2007 roku. - W okresie od grudnia 2006 roku do 9 lutego 2007 roku w Warszawie w związku z pełnieniem funkcji publicznej ordynatora kliniki kardiochirurgii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w podobny sposób w krótkich odstępach czasu przyjął korzyści majątkowe w postaci pieniędzy - mówił Igor Tuleya. I dodał, że każda z tych łapówek była za zapewnienie opieki medycznej oraz przeprowadzony zabieg kardiologiczny.
Najwyższą kwotę w kopercie, według sądu, G. otrzymał
3 stycznia 2007. Było to 1000 dolarów (wg ówczesnego kursu 2887 zł) za wszczepienie bajpasów. Z wypowiedzi sędziego wynika także, że Mirosław G. przeważnie brał łapówki już po zabiegu. Na przykład 9 stycznia wziął 400 zł za usunięcie tętniaka i wymianę zastawki serca. Zabieg wykonano 3 stycznia. - Pacjenci płacą łapówki, bo walczą o zdrowie. Danie łapówki powoduje lepsze traktowanie. Izba Lekarska powinna bardzo ostro potępiać medyków, którzy wymuszają łapówki. To jest naganne moralnie. Ale zamiast tego mamy apele, że lekarze powinni zarabiać więcej - komentuje nam Adam Sandauer, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere.
Z kolei Krajowa Rada Sądownictwa miała potępić sędziego Igora Tuleję, który porównał traktowanie Mirosława G. przez CBA z tym, jak byli traktowani więźniowie w obozach stalinowskich. Tymczasem... - Sędzia Igor Tuleya w uzasadnieniu do orzeczenia w sprawie dr. G. nie naruszył norm wynikających z przepisów prawa ani też zasad etyki obowiązujących sędziego - uznała KRS. W obronie sędziego zagłosowało 16 członków KRS, a tylko dwóch było przeciwnych.