40 672 zł - tyle według resortu zdrowia może dzisiaj zarobić ordynator w publicznym szpitalu. 37 tys. zł - lekarz z II stopniem specjalizacji, 19 tys zł - młody medyk. To są maksymalne, rekordowe pensje. Jednak według "Pulsu Medycyny", branżowego pisma służby zdrowia, także przeciętne pensje lekarzy są bardzo przyzwoite. Często znacznie ponad 14 tys. zł, które otrzymuje minister Ewa Kopacz (52 l.).
Z raportu o zarobkach w służbie zdrowia, do którego dotarł "SE" wynika, że ok. 7 tys. zł brutto ma specjalista w przychodni w Tarnowie, 19 tys. zł dostaje dyrektor szpitala powiatowego na południu Polski dorabiający na oddziale i w przychodni, a 23 tys. zł lekarz pierwszego kontaktu na Podlasiu mający prywatną praktykę. Narodowy Fundusz Zdrowia już zapowiada, że w przyszłym roku da szpitalom mniej pieniędzy niż obecnie. Poza tym Sejm pracuje nad zmianą przepisów. Rząd chce, by większe pieniądze, które trafią do szpitali, były przeznaczane na leczenie, a nie na podwyżki. Lekarze muszą się więc liczyć z cięciami.
- Dla szpitali nadchodzą trudne czasy. Wielu dyrektorów dało na wyrost podwyżki. Teraz, kiedy kontrakty będą niższe, trzeba negocjować obniżki pensji lub zwolnienia - ocenia dr Adam Kozierkiewicz (49 l.), ekspert od finansów w ochronie zdrowia.
Marek Nowak, dyrektor szpitala w Grudziądzu: - Nie można wydać na płace pracowników więcej niż 70 proc. kwoty, którą szpital zarabia. Inaczej nie będzie za co leczyć chorych i zacznie rosnąć zadłużenie.