Rząd podwyższył z 22 do 23 proc. podatek VAT w 2011 r. Najbardziej jego wzrost odczuli najbiedniejsi i osoby słabo zarabiające. Bogatsi jak zwykle sobie poradzili. Co ciekawe, władza Donalda Tuska (56 l.) obiecywała dwa lata temu, że większy VAT jest tylko przejściowy. Tak uspokajał nas wtedy minister finansów. - Sytuacja finansów publicznych jest na tyle dobra, że za dwa lata z pewnością wrócimy do poziomu VAT sprzed podwyżki - obiecywał w marcu ubiegłego roku Jacek Rostowski (62 l.). W tym roku w marcu podobną deklarację złożył wiceminister finansów Janusz Cichoń (56 l.). - Sytuacja jest dynamiczna, ale zakładamy, że od 2014 roku wrócimy do 22-procentowej stawki VAT - mówił.
I jak się okazuje, z szumnych zapowiedzi nic nie wyszło. Tuż przed majówką rząd oznajmił, że stawka VAT na poziomie 23 procent utrzyma się do 2016 r. Polacy jak zwykle poczuli się oszukani, a opozycja jest oburzona. - Rząd zamiast opodatkować instytucje finansowe czy najbogatszych, sięga do kieszeni najbiedniejszych. Minister Rostowski jest niezwykle arogancki, butny i ma za nic swoje wcześniejsze zapowiedzi o zmniejszeniu podatku VAT w 2014 r. Przecież duży VAT uderza najbardziej w osoby biedne, bo bogaci tego w ogóle nie odczuwają! To oburzające, że ten rząd nie wywiązuje się z większości swoich obietnic - mówi w rozmowie z nami Joachim Brudziński (45 l.) z PiS.