Plan napadu na całodobowy kantor w gminie Gródek na Podlasiu uknuli 26-latek i jego o dwa lata starszy kompan. Jak ustalili dziennikarze lokalnego portalu internetowego wspolczesna.pl, jeden z nich założył na głowę kominiarkę, zaś drugi skrył twarz pod maską przeciwgazową. Na skok nie zabrali broni czy ostrych narzędzi – uznali, że są wystarczająco mocni w gębach. Zaatakowali o godz. 2 w nocy. Od pracownicy kantoru zażądali 20 tys. zł, ta jednak zachowała zimną krew i wezwała policjantów. Zadzwoniła też do właścicielki placówki, która błyskawicznie przybyła na miejsce. Na jej widok jeden z niedoszłych bandytów od razu wziął nogi za pas. Drugi na swoje nieszczęście wpadł krewkiej kobiecie w ręce i zanim pognał śladem kolegi, został solidnie przez nią wstrząśnięty i... zdemaskowany. Wkrótce obaj zostali zatrzymani przez policję. Tłumaczyli, że napad miał być tylko żartem. Nikogo jednak nie udało im się rozbawić, więc teraz grozi im nawet po 5 lat więzienia. Dodatkowo w domu młodszego z nich mundurowi znaleźli ponad 300 gramów marihuany. Za to przestępstwo z kolei grozi mu do 8 lat za kratami.
Tylko na Podlasiu! Napadli na kantor w stylu gangu Olsena
Chwile grozy przeżyła pracownica jednego z kantorów wymiany walut w gminie Gródek (woj. podlaskie). Do placówki wtargnęło dwóch zamaskowanych rabusiów. Zażądali pieniędzy. Kobieta wezwała policję. Przyjechała też właścicielka kantoru i... spuściła łomot jednemu ze sprawców. Drugi zwiał w popłochu.