Projekt Sojuszu zakłada, że inne zadania IPN miałyby przejąć: Archiwa Państwowe (przechowywanie i udostępnianie archiwów PRL), prokuratura (ściganie zbrodni komunistycznych i nazistowskich) oraz minister kultury (działalność edukacyjna).
Poseł SLD Tomasz Kamiński uważa, że po ponad 20 latach "najwyższy czas na koniec rozliczeń z PRL". - Od ścigania przestępstw jest prokuratura; od wyroków - sąd, reszta powinna być pozostawiona historykom - powiedział.
Zaznaczył również, że IPN łączy funkcje badawcze z prokuratorskimi, co prowadzi do tego, że ta sama osoba może nie być agentem SB dla sądu, a być nim dla historyków IPN. Poseł powołał się na, jego zdaniem, "szczególnie odrażający" przykład byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Kamiński wskazał też na duże koszty działalności IPN, na który wydano w sumie ponad 2 mld zł.
Z kolei poseł PO Robert Kropiwnicki przyznał, że działanie IPN budzi kontrowersje, a PiS "wciąga go do bieżącej polityki", jego zdaniem projekt SLD nie zasługuje na poparcie.
Za kontynuowaniem dalszych prac w komisjach opowiedział się Piotr Bauć z Ruchu Palikota. Uznał, że formuła IPN "wyczerpała się" i wydawane są na niego pieniądze z budżetu, które "powinny trafić do młodego pokolenia". Według Józefa Zycha PSL widzi potrzebę "rzetelnego przeanalizowania" pionów prokuratorskich IPN. - Nigdy jednak nie poprzemy tego, by ten, kto donosił, powinien być dziś rozgrzeszony - oświadczył. Natomiast Patryk Jaki z SP powiedział, że likwidacja IPN byłaby jak "amputacja ręki, bo Instytut to jedno z największych osiągnięć Polski".
Rząd oraz sam IPN także oceniły projekt negatywnie. Wiceminister sprawiedliwości Wojciech Węgrzyn powiedział posłom, że projekt nie powinien być przedmiotem dalszych prac.
W stanowisku IPN, do którego dotarła PAP, czytamy, że: "Projekt nie zawiera żadnego przekonującego uzasadnienia na temat tego, dlaczego IPN powinien zostać zlikwidowany"