"Super Express": - Co się dzieje teraz na Ukrainie?
Bohdan Osadczuk: - W ogromnym skrócie: to jest bajzel polityczny. Został on sprowokowany nieomal wyłącznie przez prezydenta Wiktora Juszczenkę, który w swojej nieposkromionej żądzy władzy już od dłuższego czasu robi same głupstwa. Główną przyczyną jest konflikt z premierem Julią Tymoszenko, której on nienawidzi. A ta nienawiść ma podwójne dno.
- Pierwsze...
- Antyfeminizm. Zdaniem prezydenta kobiety są stworzone wyłącznie do rodzenia dzieci. Tylko wtedy jest gotów je tolerować. Stąd też ma mnóstwo dzieci tak z pierwszą, jak i z obecną żoną.
- Drugie...
- Nienawiść konkurencyjna. Juszczenko jest bardzo kiepskim mówcą. Z kolei Julia Tymoszenko to urodzony orator. Podczas swoich publicznych wystąpień nigdy nie czyta z kartki i jej wypowiedzi od razu nadają się do druku. Natomiast prezydent zawsze musi mieć kartkę, jak to miało miejsce w sowieckim systemie. Między innymi takie detale sprawiają, że premier jest popularna, a prezydent nie. Juszczenko ciągle traci poparcie i w końcu nie wytrzymał - zaczął się wściekać, grozić. Efektem tego było przedwczorajsze rozwiązanie parlamentu. Mnie się wydaje, że on sam sobie grób kopie.
- Czy w jakiś sposób można było zaradzić temu konfliktowi, uśmierzyć go?
- Chyba nie. Byłoby to możliwe tylko wówczas, gdyby prezydent Juszczenko uderzył się w piersi, przeprosił premier Tymoszenko i nie przeszkadzał jej w rządzeniu. Ale niestety ukraińska konstytucja jest tak skonstruowana, że nie wprowadza ani systemu demokracji prezydenckiej, ani demokracji parlamentarnej. I z tym dziwolągiem społeczeństwo ukraińskie musi żyć.
- Jaka perspektywa czeka teraz Ukrainę?
- Trzeba mieć nadzieję, że wybory doprowadzą do wyklarowania się sytuacji. Po pierwsze, byłoby dobrze, żeby jedno z ugrupowań - komuniści - nareszcie wypadli z gry. Drugim pożądanym wynikiem wyborów byłoby to, żeby obóz Julii Tymoszenko zyskał większe poparcie, niż ma teraz. Wtedy można by zacząć coś naprawiać w państwie. Inaczej nie zniknie największa trudność, z którą mamy obecnie do czynienia, czyli powołanie solidnej koalicji.
- Kto wygra rozpisane na 7 grudnia przyspieszone wybory?
- Na pewno wygra je Julia Tymoszenko. Ale nie sama. Dużo głosów zdobędzie Partia Regionów Wiktora Janukowycza. W gruncie rzeczy to nawet nie jest partia, tylko taki ukraiński dziwoląg, który nazwałbym spółką akcyjną złożoną z rozmaitych akcjonariuszy. Między Tymoszenko i Janukowyczem do koalicji jednak nie dojdzie. Aby na Ukrainie powstał silny rząd, na scenie politycznej musiałoby dojść do przegrupowania sił i powstania jakiegoś nowego tworu, złożonego także z tych podmiotów, które do tej pory pozostają niezagospodarowane.
Bohdan Osadczuk
Ukraiński publicysta, sowietolog, badacz historii Europy Środkowo-Wschodniej. Ma 88 lat