O tym, że premier Donald Tusk palił marihuanę, wiadomo było od kilku lat. W 2008 r. w rozmowie z dziennikarzami "Newsweeka" polityk przyznał, że w latach 80. "dużo się piło, grało w karty, rozmawiało o kobietach, polityce i piłce". "A gdy alkoholu brakowało, pojawiała się marihuana" - mówił wtedy Tusk.
Zobacz: Kaczyński, odejdź! Chcemy Hofmana
Od tamtego czasu o słabości lidera Platformy do używek zrobiło się cicho. Aż do wywiadu Kamila Sipowicza dla "Rzeczpospolitej". Sipowicz opowiada w nim m.in. o znajomości z premierem. "Donald Tusk palił marihuanę, a jego pokój w akademiku znany był z tego, że chłopaki mieli najlepszą trawę w mieście! On doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to żadna trucizna ( ). Mieliśmy wspólnych znajomych, nasze środowiska się przenikały i pobieżnie znałem Tuska, zanim jeszcze został politykiem. Dlatego sądziłem, że skoro wie, co to jest, to wróci do normalnej polityki, czyli niekarania za posiadanie i z czasem do legalizacji marihuany używanej do celów leczniczych" - mówi Sipowicz. Premier wyznań Sipowicza wczoraj nie komentował. Jego internetowy Twitter milczał jak zaklęty...
Zobacz: Poseł Rybakowicz pokazał policjantom penisa, potem legitymację poselską
https://www.se.pl/wiadomosci/exclusive/suczka-kory-pali-juz-cygara-nie-trawke-aa-NvYM-p66M-2Jpu.html