Gdyby policzyć wszystkie osoby, które znajdowały się w tych samochodach, podczas zatrzymań tych pijaczków - średnio licząc trzy osoby w aucie - to byłoby ich 4,5 tysiąca. To jak całkiem liczna widownia piłkarskiego meczu Ekstraklasy.
A biorąc pod uwagę, że mamy w Polsce rocznie z 10 długich weekendów związanych lub nie z różnymi świętami i średnio podczas takich trzydniówek zatrzymuje się podobną liczbę zawianych za kierownicą, to mielibyśmy ich już 15 tysięcy i 45 tysięcy uczestniczących w zatrzymaniach. A to już wielkości całkiem sporego miasteczka. To znaczy, że co roku w Polsce ludność takiego miasteczka uczestniczy w jeździe w pijanym widzie.
I wszyscy zgadzają się na uczestnictwo w drodze ku śmierci? I uciec przed tym nie można?