Renata Szulc (35 l.) jeszcze do niedawna samotnie wychowywała swoje dzieci - Wiktorię (14 l.) i Olka (3 l.). Z pieniędzmi było krucho. Z dnia na dzień straciła wynajmowane mieszkanie i z pociechami wylądowała na bruku. Przez jakiś czas spali kątem u znajomych, ale sąd kilka miesięcy temu w końcu ograniczył jej prawa rodzicielskie i umieścił rodzeństwo w domu dziecka w Porszewicach, 9 km od Pabianic.
Zobacz: Nowy Targ. Spłonął Dom Dziecka! Pożar gasiło 100 strażaków! [WIDEO]
Olek całymi dniami tęskno patrzył w okno, mając nadzieję, że wkrótce zobaczy mamę. Pani Renata jednak rzadko odwiedzała swoje dzieci. - Pracowałam, nie miałam kiedy do nich jeździć - tłumaczy kobieta. W końcu w miniony piątek Olek postanowił: uciekamy i jedziemy do mamy. Wspólnie z Wiktorią uknuł sprytny plan. - Rodzeństwo wyszło pobawić się na plac zabaw - opisuje Arkadiusz Janicz, dyrektor domu dziecka. - Po 5-7 minutach wychowawczyni zobaczyła, że dzieci zniknęły. Zaczęliśmy ich szukać, ale nigdzie ich nie było. Zawiadomiliśmy policję - dodaje. Olek i Wiktoria bocznymi ścieżkami dotarli do trasy łączącej Porszewice z Pabianicami. Zatrzymali busa, który dowiózł ich na spotkanie z mamą. Samotnie przemierzyli przeszło 9 km. W tym czasie w stan alarmowy postawiono służby ratunkowe w Pabianicach, zawiadomione o zaginięciu dzieci. Olek i Wiktoria szczęśliwie dotarli do mamy, do centrum miasta.
- Było bardzo fajnie - mówi dziś chłopiec. - W końcu zobaczyłem mamusię. Tęskniłem za nią - dodaje przez łzy. Policjanci po kilku godzinach odnaleźli uciekinierów. Razem z mamą zostali przewiezieni do komendy. Stamtąd pracownik domu dziecka odebrał Olka i Wiktorię. Pani Renata, żegnając dzieci, nie mogła powstrzymać płaczu.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail