Uciszyli Ziobrę, tylko na jak długo?

2009-06-09 16:17

Otwartej wojny nie będzie. Po wczorajszych mocnych słowach Jarosława Kaczyńskiego Zbigniew Ziobro zamilkł i unika mediów. Dlaczego? Bo za swoją niesubordynację może zapłacić ogromną cenę w Brukseli.

Choć w PiS nie ma zgody co do tego, czy trzeba rozliczyć spin doktorów z kampanii do europarlamentu, to publiczne sprzeciwienie się prezesowi oceniane jest raczej źle. Wszystko przez to, że dla Ziobry może to być "strzał w stopę". Dlaczego? Ponieważ politycy, których były minister sprawiedliwości oskarża o wyborczą porażkę posła Arkadiusza Mularczyka, będą jego kolegami w poselskich ławach w Brukseli. Do europarlamentu dostali się bowiem wszyscy spin doktorzy PiS: Adam Bielan, Michał Kamiński i Jacek Kurski. To oznacza natomiast, że Ziobro już stworzył sobie pierwszych wrogów w PE, a to poważny błąd.

Ziobro jest bowiem debiutantem i żeby przebić się w skomplikowanych strukturach europejskich, będzie potrzebował wsparcia i politycznego zaplecza. O to będzie niezwykle trudno biorąc pod uwagę, że po swoim "występie" na kolegów z partii raczej nie może już liczyć. Adam Bielan po wczorajszej konferencji Ziobry zapowiedział, że nie widzi byłego ministra sprawiedliwości na żadnym z ważniejszych stanowisk w nowo wybranym Parlamencie Europejskim. Choć jak dodał - "o wszystkim decydować będą władze partii".

Sam Ziobro, niestety już po fakcie, chyba zdał sobie sprawę, w jak niekorzystnej sytuacji się znalazł. We wtorek jest zupełnie niedostępny dla mediów. Nie komentuje ani swojej wczorajszej odezwy, ani ciętej riposty prezesa PiS, ani nawet słów swoich partyjnych kolegów, którzy zarzucają mu niedojrzałość polityczną, brak doświadczenia i ogłady. Pytanie tylko, jak długo wytrzyma?

W PiS chodzą słuchy, że Ziobro wziął sobie tydzień medialnego urlopu. Później wróci, zmieni retorykę i nie będzie więcej atakował zaufanych ludzi prezesa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki