Szkolna wycieczka gimnazjalistów do Narodowego Centrum Badań Jądrowych zakończona nieprzyjemnym incydentem. Sprawę opisała w interpelacji do ministra energii posłanka Joanna Scheuring-Wielgus z Nowoczesnej. Z jej pisma wynika, że do zdarzenia doszło 7 lutego 2018 roku. "Podczas wpuszczania dzieci na teren obiektu, jedna z uczennic, trzynastoletnia dziewczyna będąca córką obywateli polskich narodowości ukraińskiej, została publicznie wywołana z imienia i nazwiska". Jak twierdzi Scheuring-Wielgus, pracownicy Centrum na początku zakwestionowali jej prawo do wejścia do obiektu. Mieli powiedzieć, że ma "imię i nazwisko brzmiące nie tak, jak u większości Polaków". Uczennica miała udowodnić swoje polskie obywatelstwo. Co ważne, nauczyciel, który organizował wycieczkę, miał wcześniej uzyskać informację z Centrum, że legitymacja jest wystarczającym dokumentem. Dziewczynkę wpuszczono dopiero, gdy dzięki jej mamie udało się pokazać zdjęcie paszportu.
Narodowe Centrum Badań Jądrowych przeprasza
Po nagłośnieniu sprawy NCBJ wyjaśnia sprawę. Rzecznik instytucji, Marek Pawłowski, tłumaczył, że faktycznie doszło do incydentu, ale okoliczności były inne.
- Mogę potwierdzić za to, że dziewczynka oraz jej mama zostały postawione w sytuacji, do której nie powinno dojść. Wynikało to zapewne z niedoskonałości naszych wewnętrznych procedur. Nie pozwoliły one w odpowiednim momencie wykonać pewnych czynności zabezpieczających. Jest nam bardzo przykro z tego powodu - wyznał rzecznik w rozmowie z portalem gazeta.pl
Centrum Badań Jądrowych podjęło już starania, by dotrzeć do dziewczynki i jej mamy i przeprosić je bezpośrednio.