Pusia (5 l.) to ulubienica rodziny pani Katarzyny (36 l.) z podbiałostockiej Grabówki. 10 dni temu kotka nie wróciła z podwórka do domu. - Szukaliśmy jej wszędzie, nawet w pobliskim lesie - opowiada pani Katarzyna. Ale kotka zniknęła jak kamień w wodę.
Zobacz: Adoptuj puchatego Bossa! Kotek pilnie potrzebuje swojego człowieka!
Gdy rodzina traciła już nadzieję na odzyskanie pupilki, kotkę znalazła ich sąsiadka w... przydomowej studni. - Zadzwoniła do mnie moja mama, że w naszej studni miauczy kot. Przyjechałem natychmiast i wezwałem straż pożarną - opowiada Dariusz Bruliński (43 l.), sąsiad właścicieli Pusi.
Studnia okazała się głęboka na ponad 30 metrów - to więcej niż wysokość 10-piętrowego wieżowca! - Tak głęboka studnia to rzadkość w tym regionie. Na szczęście była wyschnięta - mówi Paweł Ostrowski, rzecznik białostockich strażaków. Do akcji przystąpiła specjalna jednostka wysokościowa straży pożarnej. Strażacy nie mieli łatwego zadania. Po sprawdzeniu poziomu tlenu w głębinie do ciemnego i ciasnego wnętrza studni na linach zjechał ratownik. I wkrótce kotka trafiła w ramiona swojej szczęśliwej właścicielki. - Jest osłabiona, podrapana i głodna, ale żyje. Bardzo dziękuję strażakom za uratowanie jej życia - mówi pani Katarzyna.
Czytaj: Ten kotek cały czas ma SMUTNY PYSZCZEK! To najsmutniejszy kot na świecie