Uderzył we mnie pociąg i żyję!

2009-01-24 3:00

To niewiarygodne, ale Iwona Pardyka (36 l.) wyszła z tej koszmarnej masakry bez jednego guza, bez najmniejszego nawet draśnięcia!

Ta drobniutka gospodyni domowa z Łopatek pod Nałęczowem (woj. lubelskie) wjechała swoim autem wprost pod rozpędzony pociąg towarowy i przeżyła uderzenie stalowego kolosa. A potem o własnych siłach wydostała się spod zmiażdżonych warstw blachy i szkła.- Dostałam od Boga drugie życie - mówi pani Iwona, ocierając z policzka łzy szczęścia.

Drogę z domu do szkoły, gdzie uczy się jej synek Łukasz (8 l.), cudownie ocalona kobieta pokonuje dwa razy dziennie. Niestety, musi jechać przez niestrzeżony przejazd kolejowy. To niebezpieczne miejsce pochłonęło już kilka ofiar. Pani Iwona wiedziała o tym, więc zawsze, jadąc przez tory, była bardzo ostrożna.

Pech chciał, że tego popołudnia oślepiło ją słońce, które nagle wyszło zza chmur. Pani Iwona usłyszała alarmową syrenę zbliżającej się lokomotywy. Po chwili, kiedy słońce znowu schowało się za chmury, ujrzała zbliżający się pociąg. Uderzenie w bok forda pani Iwony było przeraźliwie mocne. Rozległ się ogłuszający chrzęst, po czym, buchając iskrami spod kół, ważący kilka tysięcy ton skład pchał forda przez ponad 80 metrów.- Myślałam, że już po mnie - wzdycha kobieta. Gdy wszystko ucichło, uszczypnęła się z niedowierzaniem w policzek. Żyła i była przytomna. O własnych siłach wyszła z samochodu.Od śmierci uratowały ją zapięte pasy i boczna poduszka powietrzna, która wybuchając, wypchnęła drobną panią Iwonę na siedzenie pasażera. Choć kobieta czuje się świetnie, to lekarze pozostawili ją na obserwacji w szpitalu.

Patrząc na to, co zostało z auta, trudno im się dziwić. Ford nadaje się jedynie na złom.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki